Zioła to nie tylko grzecznie rosnące na kuchennym parapecie bazylie i tymianki. Niektórzy mogliby mrugnąć okiem i powiedzieć, że „zioło, jeśli nie jest dzikie, ma aromat, ale nie ma mocy”. Jeśli właśnie owa Moc nas interesuje, skorzystajmy z zaproszenia do przyjaciółki, mieszkającej za miastem i pomóżmy jej w…odchwaszczaniu.
Także w trakcie majowych pikników za miastem warto położyć się na kocu i zajrzeć w gęstwinę dzikiej flory, zieleniącej się dookoła. Poznajmy lepiej te niesamowite rośliny, o których Doug Larson zwykł mówić:
„Chwast to roślina, która uzyskała mistrzostwo w każdej umiejętności umożliwiającej przetrwanie, poza nauczeniem się, jak rosnąć w rządku…”
Oto 7 powszechnych chwastów, których smak warto poznać w maju:
- podagrycznik – zjadamy młode, lekko połyskujące liście na surowo w koktailach, sałatkach. Jako dodatek do zup i sosów sprawia, że całość nabiera posmaku karczochów. Działa oczyszczająco, kiedyś popularny w leczeniu dny moczanowej i podagry. W naparze z liści warto wymoczyć obolała stopy.
- bluszczyk kurdybanek – młode listki to aromatyczna przyprawa do wiosennych zup, omletów, sosów. Wspomaga trawienie, usuwanie toksyn z organizmu, różnego rodzaju złogów np. kamieni żółciowych.
- tasznik pospolity – kto z nas nie zajadał w dzieciństwie zielonych serduszek? Zbieramy całe, ukwiecone pędy i dodajemy do zielonych koktaili. Stosujmy tylko w kwietniu-maju i nie za dużo na raz!
- rdestowiec japoński – zjadając jego młode, bezlistne pędy gotowane jak szparagi przyczynimy się do ograniczenia jego ekspansji i poprawimy odporność naszego organizmu.
- czosnaczek pospolity – surowe listki pachną i smakują jak czosnek. Najmłodsze liście i kwiaty śmiało dodajemy do sałatek, zup, omletów.
- jasnota biała – jemy jej białe kwiaty oraz młode liście na surowo. Zasuszone ziele oprócz naparów na „kobiece sprawy” warto dodawać do warzywnych zup.
- babka lancetowata – młode liście babki powinny znaleźć się w wiosennym koktailu każdego miastowego „cherlaka” – babka pomaga pozbyć się odwiecznego kaszlu i drapania w gardle.
Wymienione powyżej rośliny łatwo rozróżnić. Pamiętajmy jednak, że:
- jeśli mamy wątpliwości odnośnie gatunku, lepiej zrezygnujmy z degustacji
- nie jemy dzikich roślin z siedlisk sąsiadujących z polami uprawnymi, traktowanymi sztucznymi nawozami, pestycydami i herbicydami
- lepiej opłuczmy ziele zanim wrzucimy je do koktailu (by również nie dodać np. mrówki).